Nie pchaj ręki między gryzące się psy. Każdy psiarz powinien znać tę absolutnie podstawową zasadę. I bezwzględnie stosować się do niej.
Łatwo powiedzieć… A co z odruchem ratowania swojego przyjaciela? Taki zadziałał u mnie kilka lat temu, gdy późną jesienią Berosław i ja maszerowaliśmy ulicą Szewską we Wrocławiu, tuż przy katedrze pod wezwaniem Świętej Marii Magdaleny. Z przeciwka szedł jakiś człowiek z wielkim, długowłosym owczarkiem niemieckim.
Kiedy ich mijaliśmy, nagle kudłaty Niemiec rzucił się na mojego jeszcze bardziej kosmatego Włocha. Zaczęło się piekło (i to u bram katedry!). Bero nie jest małym psem, ale niemiecki agresor był o połowę większy. Chciał zabić mojego najlepszego kumpla – nie miałem wątpliwości. Odruchowo wepchnąłem łapy między psie szczęki, żeby odsunąć napastnika. Głupie to było, ale innego sposobu ratowania mojego bergamasca nie znałem.
W efekcie udało się – zwłaszcza, że właściciel napastnika też odciągał swojego rozszalałego barbarzyńcę. Berosław wyszedł z tej bójki bez szwanku. Ja okupiłem to międzynarodowe, psie spotkanie (nie miałem pojęcia, że Niemcy aż tak nie lubią Włochów…) rozerwaną kurtką (żadna strata) i dziurawą ręką.
W pobliskiej aptece kupiłem wodę utlenioną, gaziki i bandaż. Nie poszedłem do lekarza. Ale nie było powikłań. Goiło się na mnie, jak na psie… Może dlatego, że według chińskiego kalendarza urodziłem się pod znakiem psa?
Tak czy inaczej postanowiłem być czujniejszy i rozsądniejszy w przyszłości. Trzeba wiedzieć, jakie znaki świadczą o zbliżającej się psiej wojnie. A jeśli już do niej dojdzie, jakimi metodami zaprowadzić pokój i samemu przeżyć.
Ty wiesz, jak zareagować, gdy Twój pies wda się w bójkę? Nawet jeśli coś czytałaś/czytałeś, posłuchaj instruktażu, jakiego udzielił mi ekspert – znakomity behawiorysta i instruktor szkolenia psów, Jacek Gałuszka:
Jak rozdzielić gryzące się psy
To teoria. Warto ją podeprzeć znajomością mowy ciała i zachowań naszego psa. Ja już wiem, kiedy Berosław – zwykle bezkonfliktowy – irytuje się na widok innego samca. I na wszelki wypadek ściągam smycz (nigdy typu flexi, czyli z automatem zwijającym, zawsze parcianą, którą w dowolnym momencie mogę ściągnąć).
A gdyby mi się jednak nie udało? W głowie mam adresy kilku sprawdzonych lekarzy weterynarii. Nigdy przecież nie wiadomo, kiedy będzie potrzebna profesjonalna pomoc. Fachowy instruktaż Jacka Gałuszki pomoże na pewno podjąć słuszną decyzję. Podsumujmy:
Podsumowanie: Jak reagować, gdy psy się gryzą
1. Kiedy mój pies namierza innego, usztywnia mięśnie, przyjmując postawę grożącą (albo warczy, kłapie zębami, rzuca się w kierunku innego psa), zaraz może nastąpić atak. Muszę przerwać te przygotowania do napaści. Im wcześniej to zrobię, tym mniej wysiłku trzeba w to włożyć. Łatwiej zgasić zapałkę niż pożar.
2. Jeśli pies chwycił innego osobnika zębami, pod żadnym pozorem nie pchamy ręki między walczące zwierzęta! Nie ciągniemy też za obrożę do tyłu, bo to spowoduje rany szarpane. Jeżeli mamy przy sobie kurtkę, zarzućmy ją na walczące psy. To powinno je zaskoczyć na tyle, że przerwą starcie. Możemy też wetknąć między nie jakikolwiek przedmiot, który mamy pod ręką, żeby je rozdzielić. Proponowanie oblewania wodą lub uderzania psów nie ma sensu i w ogóle szkoda na to tracić czas…
3. Gdyby to nic nie dało i agresor nie chciał puścić, trzeba złapać go za tylne łapy i podnieść do góry, wykonując ruch w bok (nie do tyłu, bo to zwiększy obrażenia). Najlepiej, by dwie osoby zrobiły to jednocześnie z obydwoma psami.
4. Jeżeli i w ten sposób nie udało się rozdzielić walczących zwierząt, jedynym rozwiązaniem jest… odcięcie psu dopływu tlenu. By to zrobić, musimy wkręcić patyk w obrożę, czyli łapiemy jakikolwiek kij i skręcamy nim obrożę. Można to też zrobić rękami, ale wymaga to znacznej sprawności fizycznej. W efekcie pies traci dopływ tlenu do mózgu i rozluźnia uścisk. To jednak metoda ostateczna i bardzo ryzykowna, bo napastnik może nas pogryźć. Jak dotąd nigdy nie musiałem stosować tej metody.
Gdyby jednak zaszła potrzeba, znów wsadziłbym łapy tam, gdzie nie trzeba, żeby uratować skórę mojego starzejącego się przyjaciela… On też zrobiłby to dla mnie. Jestem tego pewien.
A Tobie też zdarzyło się rozdzielać gryzące się psy? Napisz o tym w komentarzu pod tekstem!
Fot. pixabay.com.pl
Miałam podobną sytuację z moim i córki psem… Nasza amstaffka, po odejściu swojej „siostry”( goldenki – zmarła na raka ) zrobiła się strasznie terytorialna i z jakiegoś powodu (husky córki, też suka, łagodna i uległa) zaatakowała sukę, którą znała od swoich szczenięcych lat i widywała ją co jakiś czas. Za pierwszym razem mąż został zahaczony zębem, jak chciał je rozdzielić… Nie wiem, jak nam się w końcu to udało, ale się udało.
Po jakimś czasie znowu nastąpiło spięcie, ale córka dowiedziała się, że w takiej sytuacji świetnie sprawa się… COLA lub inna woda gazowana. Okazało się, ze faktycznie działa – polałyśmy ja colą i Atira natychmiast puściła Lee. Straty? Mokra, klejąca się podłoga, oczywiście nie mówiąc o stresie wszystkich. Wiem, że trudno nosić ze sobą gazowany napój na spacery, ale warto wiedzieć, że jest to jakiś sprawdzony sposób….Pozdrawiam
Ciekawa metoda… Trudna chyba do polecenia na co dzień, ale krzywdy nikomu nie czyni 🙂 Dziękuje i pozdrawiam. Muszę zapytać eksperta, co sadzi o tym „słodkim” sposobie na zakończenie psiej wojny…
Myślę, że tu bardziej mogło zadziałać zaskoczenie niż fakt, iż to był słodki napój gazowany. Syk powietrza bywa bardzo skutecznym środkiem przerywającym zachowania. Wystarczy wspomnieć o urządzeniu, które się nazywa Pet Corrector albo Pet Convincer. Działa właśnie na zasadzie sprężonego powietrza, które sycząc, rozprasza psa. Jednak mało osób ma przy sobie takie urządzenia wtedy, gdy mogłyby się przydać.
Moja „owczarka niemiecka”, mając około roku, uczestniczyła w szkoleniu na posłuszeństwo i obronność. Na jednym ze szkoleń podczas zabawy z rówieśnikiem ich kolczatki zaczepiły się i psy zaatakowały się wzajemnie. Samiec, mimo że równolatek był większy od mojej suki i zaczął fizycznie nad nią dominować, natomiast moja Besta biła go na głowę charakterem i zawziętością. Czasami człowiek nie zastanawia się w takich chwilach, a może to zwyczajny, bezwarunkowy odruch, ale rzuciłem się pomiędzy walczące ze sobą psy, łapiąc je za karki i odciągając od siebie. Efektem tej walki było kilka szwów mojej Besty, które weterynarz założył jej na pysku. Niestety, została ugryziona. Kiedy adrenalina minęła i powoli wracał rozsądek, doszło do mnie, jak niewiele brakowało, żeby skończyło się nie tylko pomocą weterynarza, ale ostrym dyżurem w szpitalu. Może uratowała mnie determinacja, szybkość mojej reakcji, zdecydowanie? Długo o tym myślałem i powiem szczerze, że wniosek sam mnie zaskoczył. Gdyby jeszcze kiedyś spotkała mnie podobna sytuacja, zrobiłbym to samo. Przyjaciół i rodzinę ratuje się nawet z narażeniem własnego zdrowia i życia. I choć jest to często w kontaktach ze zwierzętami ogromne ryzyko, nie zawahałbym się.
Opowiedział Pan historię podobną do tej, która i mi się zdarzyła. I ja też rzuciłbym się na pomoc mojemu przyjacielowi. Warto jednak znać inne metody i z nich skorzystać, gdy sytuacja nie jest postawiona na ostrzu noża, czy raczej: psiego kła. Czyli: znam sposoby i sam mogę wybrać ten, który uważam za najlepszy w danej chwili. Pozdrawiam i Pana, i „owczarkę” 🙂
Dwa razy musiałam rozdzielić walczące psy. Za każdym razem podniosłam pieska, który był „na wierzchu” za ogon. Pomogło.
Zadziałało. A jeśli na dodatek pies przeżył, metoda jest godna polecenia 🙂
Mojego psa złapał kiedyś za głowę amstaff. Zacisnął mu szczęki na czaszce i trzymał tak z dziesięć minut. Przez ten czas próbowałam różnych rzeczy. Próbowałam odciągnąć amstaffa za obrożę, waliłam go po pysku obudową smyczy flexi (aż mu wyszły krwawe ślady), próbowałam włożyć mu palce do oczu… I nic, zupełnie nie reagował. W końcu po jakimś czasie sam puścił. Dodam że właściciel tego psa stał bezradnie i tylko powtarzał w panice: „puść, puść!”.
Właściciel pewnie nie miał bladego pojęcia, jak postępować z psem. Nie znał go. I właśnie dlatego staramy się podpowiadać praktyczne rozwiązania. Podstawowe jest proste: naucz się Twojego psa!
Dziękuję, że Pani o tym napisała. Mam nadzieję, że dla Pani Zwierza Dobrego ta dramatyczna przygoda zakończyła się szczęśliwie.
Odpowiedzialni właściciele TTB noszą ze sobą tzw. breaking stick, czyli drąg do podważania szczęk. Zasadniczo nie wyobrażam sobie, że ktoś w ogóle dopuszcza do sytuacji, w której jego pies atakuje innego. Ale niestety – zdarza się. Nie dalej jak przedwczoraj zaatakowała mnie zawzięta astka. Moje psy uratowało tylko to, że nie wiedziała, na którego się rzucić, więc próbowała dorwać to jednego, to drugiego…
Faktycznie najlepsze jest odciąganie za tylne łapy. Sprawdziło mi się wiele razy. Tylko bardzo trudno jest zachować zimną krew, gdy widzi się swojego psa w uścisku szczęk innego. Dużo łatwiej jest ratować obcego zwierzaka, bo nie zalewa nas wtedy aż taka fala adrenaliny.
To prawda, że najtrudniej jest reagować (nawet wiedząc, co trzeba zrobić), gdy atakowany jest nasz pies. Ale im więcej wiemy na ten temat, tym większe prawdopodobieństwo, że w chwili kryzysu wyszukamy na naszym „twardym dysku” odpowiedniego sposobu działania 🙂
Gdy byłem dzieckiem, pogryzł mnie duży, rudy pies – do dzisiaj na ręce mam ślady po szyciu. Nadal mam uraz do dużych zwierzaków. Czy są jakieś zajęcia z psami, żeby się z nimi oswoić? Polubić je na nowo?
Poruszył Pan trudny temat. Właśnie szykuję wpis tego dotyczący – strach przed kontaktem z psem. Tak, można to pokonać. Potrzebna jest pomoc terapeutów. Zachęcam do zajrzenia na mój blog za kilka dni – postaram się wyjaśnić Pańskie wątpliwości.
Wczoraj moje dwie suki podczas spaceru zaczęły po raz pierwszy dłuższą chwilę ze sobą spektakularnie walczyć. Do tej pory rozdzielałam je słownie, zanim zaczęło się coś na dobre, a w dwóch sytuacjach niestety poprzez złapanie za obroże. Nastawiłam się, że muszę z tym skończyć, chociażby po wysłuchaniu powyższego nagrania i wszelka wiedza za tym przemawia. Wczoraj nie złapałam ich za obroże. Rzucałam smycze pomiędzy nie. Bezskutecznie. Zdjęłam kurtkę i rzuciłam na nie. Ze trzy razy. Bezskutecznie (to, nie ukrywam, zawiodło mnie, bo liczyłam na ten sposób). Ostatecznie rozeszły się, mokre, sponiewierane, prawdopodobnie na komendę albo już im się nie chciało. Żadna nie ucierpiała. Myślę, że grubo ponad minutowa walka była bardzo symetryczna, żadna nie piszczała, walczyły równo, choć jedną uważam za dominującą i jest fizycznie silniejsza , a drugą za uległą. Bardzo bym chciała wiedzieć, jak mam postępować z nimi w podobnych sytuacjach. I czy na co dzień ciągle zatrzymywać je, jak już widzę, że coś się szykuje, czy może właśnie nie… Może zbyt często się mieszam w sytuacje między nimi, a z drugiej strony przyjęłam zasadę, że przy mnie nie ma zgody na awantury.
Jeśli suki mieszkają pod jednym dachem, to na pewno warto by było przyjrzeć się bliżej ich relacjom. O co konkurują? Może o Pani uwagę? Wprowadzenie zasad domowych, ograniczenie nagradzana psów „za darmo”, ćwiczenia posłuszeństwa i opanowania emocji w różnych sytuacjach (czekanie przed jedzeniem, przed spacerem, przedłużone przebywanie na miejscu) mogą rozładować napiętą atmosferę i przywrócić harmonię w waszej grupie. Czasami tak jest, że psy celowo prowokują sytuacje konfliktowe, bo wtedy uzyskują maksymalną uwagę właściciela, na której im zależy.
Dziękuję za odpowiedź 🙂
Widać, że poruszenie tematu było bardzo potrzebne. Cięgle „rodzą” się nowe komentarze. Jak sądzę, za jakiś czas, będziemy mogli do sprawy wrócić i opowiedzieć o innych jej aspektach.
Mam amstaffa pierwszy raz jak rzucił się na psa pod wpływem stresu wsadziłam rękę do pyska mojego psa, wskutek czego miałam złamany kciuk. Drugi raz byłam mądrzejsza – metoda z „podduszaniem ” działa szybko i przede wszystkim bezboleśnie dla psa.
Dlatego polecana jest sprawdzona metoda przez doświadczonego szkoleniowca 🙂